Zabralam Mlodszego na lody do BTO Yogurt. To takie miejsce gdzie nielat moze sobie sam nalozyc lody z maszyny a nastepnie polac, posypac i przyozdobic czymkolwiek chce. Maszyn ze smakami jest wiele. Lody, powiedzialabym, sredniej jakosci, ale atrakcyjna jest samoobsluga i mozliwosc wyboru. Osobiscie wole Cold Stone, ale tym razem lody byly dla Mlodszego, a nie dla mnie.
Po nalozeniu lodow do kubeczka stawia sie je na wadze, bo placi sie za wage, i tam mlodzieniec albo dziewcze w wieku pozno highschoolowym lub tez wczesno collegeowym mowi nam ile nalezy zaplacic.
- 4,40 sie nalezy - rzuca mlodzian.
Grzecznie wyciagam pieniadze.
- Ale, ale... dzisiaj dzieci ponizej 12 roku zycia maja 25% znizki. Czy on ma mniej niz 12 lat? - taksuje spojrzeniem Mlodszego, ktory jak na szesciolatka jest wysoki, ale jednak na dwunastolatka jeszcze nie wyglada.
- Ma prawie 6 lat - mowie.
- Acha. To bedzie mniej. - tu mlodzieniec wyciaga kalkulator i rozpoczyna skomplikowana operacje obliczenia 25% od 4,40$. Przez trzy minuty przygladam sie oniemiala jak na rozne sposoby probuje sobie poradzic z ta zagadka.
Nie bardzo wiem jak zareagowac.
- 25% od 4,40 to jest 1,10 - odzywam sie w koncu.
Przyglada mi sie z wyraznym niedowierzaniem. Podobnie jak ja jemu. W koncu podejmuje decyzje. Transakcja zostaje sfinalizowana.
***
Jedziemy samochodem. Mlodszy, Starszy i ja. Zatrzymujemy sie na czerwonym swietle. Na pasie obok zatrzymuje sie duzy samochod z napisem Mr. Rooter, nr telefonu itd.
- Ciekawe co to za samochod - glosno zastanawia sie Mlodszy.
- Ten pan jest...no tym...takim, co przepycha rury...- czasem uciekaja mi polskie slowa - no...hydraulikiem.
- O! - cieszy sie Starszy - to prawie tak, jak nasz tatus!
- Nie synku - wzdycham - wasz tatus jest HYDROLOGIEM.
Niby i jedno i drugie zaczyna sie na hydro, ale prawie czyni pewna istotna roznice.
***
Bylam w bibliotece oddac ksiazki i filmy oraz cos wydrukowac.
Przy stoliku siedziala jedna z pracownic i uczyla czterdziestokilkulatka czytac z ksiazeczki dla dzieci.
Cudowne jest to, ze w tym kraju biblioteki sa nie tylko wypozyczalniami ksiazek. Sa tez, a moze przede wszystkim, osrodkami zycia kulturalnego. Prowadzone sa tam zajecia dla dzieci i doroslych, jest kilka komputerow z dostepem do internetu, drukarka, ksero.
Smutne jest jednak to, ze w tym kraju sa ludzie w moim wieku, ktorzy sa analfabetami.
Moja młodsza ostatnio też straciła słownictwo - " czy mamy w domu to ....no...no wiesz...to co się na wampiry używa " :) Nie powiem, żebym czosnek osobiście kiedyś przeciw wampirom używała, ale wspólne oglądanie starych filmów coś w jej głowie zostawiło. Mogłyśmy się porozumieć :)
OdpowiedzUsuńFajnie, że wróciłaś !
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń