czwartek, 16 lutego 2012

propozycja

Wieczorem, ok. 21:00 zadzwonila B.
- Czesc, dzieci juz spia? - zaswiergotala mi radosnie do ucha.
- Spia, spia - mruknelam - a coz innego moglby robic czterolatek z szesciolatkiem o tej porze dodalam w mysli.
Pomachalam smetnie na pozegnanie ksiazce, ktora mialam zamiar sobie poczytac. B. lubi gadac.
- Sluchaj, mam znajoma... - kontynuowala B.
No coz, kazdy kogos tam zna - toczylam swoj wewnetrzny monolog.
- ... ta znajoma ma dzieci i matke... - ciagnela niestrudzenie B.
Szczesciara - rzucilam sama do siebie.
- ...ta matka byla u nich i nauczyla dzieci wierszyka i dwoch piosenek po polsku ...-rozwijala dalej swoj watek B.
Moja matka nigdy u nas nie byla i jak Boga kocham, niczego moich dzieci nie nauczyla - pokiwalam smetnie glowa nad losem swoim i chlopcow.
- ...bo wiesz, te dzieci nie mowia po polsku, znajoma twierdzi, ze mowi, ale ze mna nie chciala rozmawiac inaczej, jak po angielsku... - B. dzielnie brnela ku jakiemus, jeszcze nieznanemu mi, celowi
- ...no i ta matka, czyli babcia tych dzieci, wyjechala, a matka dzieci pomyslala sobie, ze byloby wspaniale, gdyby te dzieci nauczyly sie mowic po polsku! - posumowala B.
Byloby - zgodzilam sie z nia w mysli, naiwnie sadzac, ze to juz koniec.
- No i wiesz, pomyslalam sobie, ze twoje dzieci tak ladnie mowia po polsku. A ty jeszcze uczysz je czytac. Moze moglabys tez pouczyc tamte dzieci? Tak raz, albo dwa w tygodniu. Pobawilyby sie z twoimi dziecmi, troche by sie osluchaly...Acha, ta matka chce sie pouczyc, tak przy okazji. - B. wyluszczyla sprawe.
Ufffff - sapnelam w duchu.
- Moje dzieci w zabwie przechodza juz na angielski, albo mieszaja - zaczelam niepewnie, bo w glowie mialam lekki kolowrotek.
- Och, to nic nie szkodzi - B. niewiele rzeczy jest w stanie zniechecic - masz przeciez jakies ksiazeczki, filmy po polsku, prawda? Jak bedziesz do nich jechala, to mozesz zabrac ze soba!
Jechala! Ja do nich?! w mojej glowie zawylo dziesiec syren alarmowych.
- A gdzie one mieszkaja, te dzieci z matka - zapytalam, widzac swiatelko w tunelu.
- Ina i Shannon - B. starcila rezon, bo wie, gdzie ja mieszkam.
- B. boj sie Boga, to jest 30 min. jazdy ode mnie, a w korku 40! - wstapila we mnie nadzieja - naprawde nie moge sie zobowiazac, ze bede do niej jezdzila taki kawal drogi raz albo i dwa w tygodniu ze swoimi dziecmi. Ale jesli jej bardzo zalezy, to moze przyjezdzac do nas - dodalam slodko.

Mili moi Czytelnicy. Niewiele trzeba, zeby nauczyc dziecko swojego jezyka. Wystarczy do niego w tym jezyku mowic. Nauczy sie. Kazdy by sie nauczyl. Problem powstaje, kiedy sie chce ten jezyk utrzymac. Samo mowienie w jakims jezyku nie wystarcza. Trzeba dziecko nauczyc czytac i pisac w danym jezyku. Wymaga to jednak wysilku i konsekwencji. Nie kazdy ma wystarczajaco silna motywacje, czas, energie i umiejetnosci. A i tak po latach moze sie okazac, ze nasze dziecko nie chce tego jezyka uzywac. Ale bedzie to juz jego wlasny, bardziej lub mniej swiadomy, wybor.
Przyznam uczciwie: nie spodziewm sie, ze moje wnuki beda mowily po polsku. Nie wiem, czy moi chlopcy kiedykolwiek w swym doroslym zyciu wykorzystaja ten jezyk. Ale uwazam, ze nauka czytania i pisania w dwoch jezykach jest niezlym cwiczeniem dla ich umyslow.

22 komentarze:

  1. Ingrid, tak dobrze Cie rozumiem.... Moj 10letni synek urodzony za granica, mowi po polsku wylacznie ze mna. Jego tata nie rozumie ani slowa (no moze troche po 20 latach kontaktow z Polakami). Nauczylam go czytac i pisac po polsku, podrzucam mu polskie ksiazeczki, telewizor z polskimi programami. Na razie udaje mi sie trzymac z nim sztame mowiac w "naszym, sekretnym (niezrozumialym dla innych) jezyku". Lubi to i sprawia mu to przyjemnosc, ze moze "zadziwiac" kumpli porozumiewajac sie ze mna w im nie znanym jezyku. Ale czy tak zostanie? Tabliczke mnozenia nauczylam go w dwoch jezykach, liczy tez w dwoch ale pomalu koncza sie moje i jego mozliwosci. Doszla geografia, historia, fizyka, tych przedmiotow uczy sie juz tylko w jezyku swojego taty... Ja wprawdzie probuje .... ale..... Dobrze Cie rozumiem, Ingrid. Pozdrawiam. KASIA

    OdpowiedzUsuń
  2. Masz stuprocentową rację. Ja uczyłam się równocześnie: polskiego, niemieckiego, którego używała prababcia, oraz gwary "plattdeutsch". Pisać w niemieckim, niestety, dopiero w liceum, ale wymowa została idealna, poza tym podobno bardziej wygimnastykowane struny głosowe mają więcej swobody artykulacyjnej w uczeniu się kolejnych języków (to akurat zdanie logopedy, ale sama też wypróbowałam, ucząc się japońskiego i - epizodycznie - hiszpańskiego oraz wietnamskiego).
    Ale swoją drogą znajoma Twoja podstawy negocjacji ogarnęła: najpierw zaproponowała Ci wersję hardcorową (dojazdy), abyś mogła sama zaproponować przyjazdy do Ciebie i jeszcze mieć wrażenie, że dobrze utargowałaś :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kasiu, nawet jesli nasze dzieci nie beda w przyslosci mowily po polsku (bo przyznajmy szczerze: nie jest to jezyk o swiatowym zasiegu) to prawdopodobnie bedzie im latwiej uczyc sie kolejnych, bardziej przydatnych. Moj Starszy ma w szkole hiszpanski i jest to jedyny przedmiot, z ktorego dostaje max ilosc punktow.
    Ponadto Ty masz duzo, duzo trudniejsze zadanie, bo tylko Ty rozmawiasz z synem po polsku. Podziwiam takich rodzicow. W naszym domu i Maz i ja mowimy po polsku.
    Aniu, jestes dla mnie zywym przykladem, ze dwujezycznosc sie "oplaca" :).
    Co do znajomej mojej B. Mysle, ze wydajej jej sie, ze ktos za nia nauczy jej dzieci jezyka. Tak sie nie da. Co innego z angielskim w np. Polsce. Mozna dziecko "osluchiwac", bo ono potem i tak uczy sie tego jezyka w szkole calymi latami. W przypadku polskiego za granica: poza domem dziecko nie ma z nim zadnego kontaktu i dwie godziny w tygodniu nic tu nie zmienia. A nauka "przy okazji" tylko mnie rozsmieszyla. Albo kobieta chce sie uczyc, co wymaga wysilku z jej strony i przygotowywania sie z mojej, albo niech mi nie zawraca glowy!

    OdpowiedzUsuń
  4. :D
    Na ten temat to ja "trzydzieści sześć filmów zrobiłam"...
    Nie mam pojęcia dlaczego tak jest, że obydwoje rodzice Polacy a dzieci język tracą wkrótce po rozpoczęciu szkoły. Przekrój znajomych olbrzymi, ich wykształcenie od szkoły zawodowej po podwójne doktoraty...
    Młodsza ma lat 14, płynnie mówi po angielsku, polsku i hiszpańsku, uczy się francuskiego, w kolejce jeszcze kilka innych języków - bo lubi. Moje dzieciaki zawsze nawet do siebie mówiły i mówią po polsku. Nie wiem jak to zrobiliśmy, bo na pewno nie był to jakiś skoncentrowany i ukierunkowany wysiłek, ot codzienność. Czytają po polsku, ale nie sprawia im to przyjemności - zawsze sięgną po angielską książkę. Nie
    czytam im już na głos ;-), ale w domu pełno polskich książek, polskich gazet, polskich filmów.
    Znajomy kazał synowi czytać Sienkiewicza w oryginale, ale mówi do niego po angielsku :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Umie się w zasadzie to, co jest przydatne. Moja starsza córka miała zajęcia taneczne prowadzone po angielsku i mówi płynnie dzięki temu właśnie. Ja czytam po angielsku specjalistyczne teksty z mojej dziedziny bez problemu, ale na ulicy zapytać o drogę nie umiałabym. Dlatego chodzę na angielski na podstawy komunikowania się. A przy redagowaniu tekstów tłumaczonych człowiek w zasadzie musi być obłożony oryginałami, żeby sprawdzać wątpliwe miejsca - przynajmniej ja tak mam.

    OdpowiedzUsuń
  6. I jeszcze zalinkowałam Cię w ulubionych, właśnie się nauczyłam (blog przeczytałam cały). Zdałam sobie jednak sprawę, że nie spytałam Cie o zgodę. Czy mogę założyć zgodę domniemaną?

    OdpowiedzUsuń
  7. Aniu oczywisie, ze mozesz
    oraz zycze Ci powodzenia i wiele radosci z blogowania :)))
    mnie pisanie bloga pomaga lapac dystans do roznych, czasem wcale niewesolych sytuacji

    OdpowiedzUsuń
  8. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  9. Lilka, prawde mowiac nie wiem o co chodzi i uczciwie sie przyznam, ze nie chce wiedziec. Internet to jest tylko bardzo malenka czesc rzeczywistosci, swiat troche wymyslony, wykreowany.
    Proponuje zebys skoncentrowala sie na swojej realnej rzeczywistosci, na realnych ludziach obok. Mysle, ze masz jakis problem ze soba, z netem, z tzw. relacjami z ludzmi. Pomysl moze o jakims psychologu?
    Pisze to zyczliwie a nie zlosliwie.

    OdpowiedzUsuń
  10. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  11. Oj, nie wróżę znajomej znajomej wielkiego sukcesu. To jak z moimi znajomymi, ona Polka, on Amerykanin, chciał się uczyć polskiego i nadal chce, minęło 4 lata i wielkie nic. U nas w domu jest tak - mąż Serb, ja Polka, dookoła wszyscy angielskojęzyczni. Od początku każde z nas mówi do dzieci w swoim języku, ostatnio uczymy 3,5 letniego syna słów po angielsku, chociaż nie rozmawiamy z nim w tym języku. Oboje dzieci rozumie nasze języki, syn mówi głównie po polsku, ostatnio zaczął też po serbsku, tylko z tatą, córka (1,5 roku) mówi po polsku i wtrąca serbskie słowa, a czasem wychwyci i angielskie. Wszystko się da, trzeba wysiłku. Mamy wiele książek po polsku, czytamy je do znudzenia. Syn dzieli języki i dopasowuje języki do poszczególnych osób bezbłędnie.

    Co do wnuków, ciężko ocenić co będzie, ale... znam rodzinę, dziadkowie przyjechali z mamą, gdy ta miała 11 lat, jej dzieci, urodzone tu, teraz 30 latkowie, nie tylko mówią po polsku, ale i czytają Gombrowicza! wszystko się da!

    OdpowiedzUsuń
  12. Lilka, ja jestem dosc lagodna i tolerancyjna, ale jesli sie nie odczepiszod Li, to ja Cie tez zaczne kasowac. Nie chce tego robic, ale nadawac na Li u mnie nie bedziesz.
    Masz prawo do swoich spraw, zycia, punktu widzenia i co tam sobie jeszcze zamarzysz: U SIEBIE.
    Powiedzialam i slowa dotrzymam. Zapytaj moich dzieci, one maja wieloletnie doswiadczenie jesli chodzi o moja zelazna konsekwencje.

    OdpowiedzUsuń
  13. lotta7 tez nie wroze oraz nie chce brac udzialu w tym cyrku :D

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie dziwię się i dałabym sobie spokój na Twoim miejscu, chyba, że brakuje Ci znajomych ;).

    OdpowiedzUsuń
  15. nawet gdybym pragnela zadzierzgnac nowe przyjaznie to chyba jednak nie jako nauczycielko-opiekunka do dzieci (bo mysle, ze ta pani szuka darmowej lub taniej opiekunki przy okazji) :D

    OdpowiedzUsuń
  16. Nie na temat - w sprawie peklowania mięsa: poszukaj polędwicy wieprzowej, jeśli znajdziesz to kup jak największą (one niestety zazwyczaj są małe, poobserwuj w sklepach przez kilka tygodni). Pekluje się i smakuje naprawdę rewelacyjnie, chociaż bez koloru... ;-) Pozdrawiam!
    A w sprawie przyjaźni - to już na temat! - zapraszam do mnie! Z domu na wyciąg dwadzieścia minut, jeśli jeździcie na nartach. Tyle, że moje dzieci dużo starsze...ale mam mnóstwo polskich ksiązek i filmów dla dzieci :D A zmiany klimatu BARDZO wskazane są ponoć dla zdrowia ;-) Pozdrawiam raz jeszcze...lecę spać...

    OdpowiedzUsuń
  17. Aniu, dziekuje! Niewykluczone, ze kiedys sie zjawimy w progach twego domu :)! Poszukam poledwicy!

    OdpowiedzUsuń
  18. Lilka, moja cierpliwosc tez ma swoje granice. Zaczelam kasowac, co wczesniej obiecalam.

    OdpowiedzUsuń
  19. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  20. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  21. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  22. czy mozesz mnie wykasowac z Twojego bloga? dziekuje

    OdpowiedzUsuń