Badanie nie bolalo. Prawde mowiac nie bylo nawet nieprzyjemne. Jak zwykle znieczulanie bylo z calej tej zabawy najgorsze.
Najpierw pielegniarka zapoznala mnie z dluga lista mozliwych powiklan, zakazen i innych przykrych niespodzianek. Na pocieszenie dorzucila jednak:
- W ciagu 17 lat mojej pracy z niczym takim sie nie zetknelam.
No coz, niech sie dzieje wola nieba. Podpisalam stosowne kwitki mowiace, ze wiem i ze sie zgadzam. Nastepnie pani opwiedziala mi szczegolowo i doglebnie na czym polega procedura, czyli krok po kroku co beda mi robic. Lacznie z tym, ze jak maszyna zabuczy, to mam sie nie wystraszyc i nie podskoczyc, bo bezruch jest wskazany, a nawet niezbedny.
Potem, nakryta rozowym kocykiem, leglam wdziecznie na boku coby umozliwic pani doktor pobranie tego co konieczne. Pielegniarka glaskala mnie po plecach, w tle pobrzmiewala lagodna muzyka a ja wpatrywalam sie w jakis obrazek wiszacy na scianie. Prawie jak w SPA. Gdyby nie pytanie padajace mniej wiecej co 30 sekund:
- Czy napewno pania nie boli?
Nie bolalo. Wyniki w srode.
Bawilam sie z Mlodszym na podlodze, ktory to Mlodszy bedacy w nieustannym ruchu oczywiscie wpadl na mnie, a dokladnie na moja lewa strone. Moja lewa strona ma zlamana reke, no i jest po swiezutkiej biopsji. Nie bylo to mile, wiec syknelam:
- Placek uwazaj troche na mnie, bo mnie boli. Lekarz pobral mi troche krwi.
- Gdzie ci pobral? - wszelkie rany, najchetniej cudze, budza zawsze jego zywe zainteresowanie. Rowniez bawiacy sie do tej pory cicho i spokojnie Starszy zawisl nad swoja budowla w oczekiwaniu na ciag dalszy.
- Pod piersia zrobil mi tak mala dziurke i pobral. Chce sprawdzic, czy nie jestem chora - wyjasnilam.
- Pokazesz mi te dziurke?! - zapytal blagalnie Mlodszy. Byl wyraznie poruszony. Starszy przysunal sie do nas, zeby na wypadek pokazu tez moc rzucic okiem.
- Takie ciemne to jest - stwierdzil z lekka zgroza Mlodszy, kiedy mu pokazalam miejsce po biopsji.
- Siniak, tylko taki troche mocniejszy.
- Boli cie to, mamusiu - zapytal ze wspolczuciem Starszy.
- Nie, ale musicie teraz troche bardziej uwazac, zeby na mnie nie wpadac. Bo jak mnie potracacie, to mnie boli albo to, albo reka...
Pokiwali ze zrozumieniem lepetynkami. Staraja sie. I co jakis czas pytaja, czy mnie nie boli.
dzieciaki, dzieciaki
OdpowiedzUsuńTfu, na psa urok z takim spa...idę pobiegać...
OdpowiedzUsuń