ludzilam sie, ze wieczorem, po calym dniu wypelnionym wizyta u dentysty, przedszkolem, nauka plywania i czytaniem ksiazeczek w bibliotece Starszy z Mlodszym nie beda juz mogli ruszyc ani reka, ani noga
ze zostaniemy sobie spokojnie w domu...
ze juz nie wsiade po raz setny tego dnia do samochodu, zeby kogos odwozic lub przywozic robiac kolejne dziesiatki mil...
- hmm, chlopaki moze zostaniemy w domu? - rzucam wiec niezobowiazujaco
Starszy spojrzal na mnie przeciagle z wyrazna dezaprobata
- zapomnialas?! przeciez dzisiaj w przedszkolu jest imprezka!
- no tak, ale robilismy tyle rzeczy, wiec pomyslalam sobie, ze moze juz nie macie sily - kontynuuje i staram sie brzmiec przekonujaco
- pojedzmy, mamo; mamy sile, mamy duuuuzo sily - piszczy blagalnie Mlodszy
ok mysle sobie, skoro macie sile, to jedzmy
no i pojechalismy sie bawic
najpierw wykonalismy urzadzonka do robienia halasu
potem byly lody
po lodach, w innej sali, pani grala na flecie, a druga pani czytala ksiazeczke szybko wyszlismy, bo Mlodszy wstal i glosno (na szczescie po polsku) zakomunikowal, ze ta muzyka mu sie nie podoba, a obok jest fajnie, bo glosno graja; poszlismy wiec tam...
najpierw trzeba wybrac instrument
a potem swietnie sie bawic
maluchy sa przecudne. Ech, przedzkole, odwiedze je dopiero jako babcia ;)
OdpowiedzUsuń