piątek, 20 kwietnia 2012

o plywaniu na pustyni

Dziejszego wieczoru poszlam poplywac tylko ze Starszym. Mlodszy sie pochorowal i musial zostac w domu. Smutno mu bylo, bo lubi plywac, a piatkowy basen jest wyjatkowy. 
Chlopcy czekaja na piatkowy wieczor przez caly tydzien, bo wtedy plywamy "dla przyjemnosci" a nie po to, zeby sie uczyc. Po godzinnym plywaniu idziemy na pizze. Taka mamy tradycje od dwoch lat, czyli odkad zaczeli nauke plywania. Tradycja jest chlopcow i moja. Maz nie bierze w niej udzialu, albowiem jak twierdzi: brzydzi sie basenu. Poczatkowo nie bylo latwo, bo upilnowanie dwojki malych dzieci w wodzie, tak by sie nie potopily, nie jest latwym zadaniem. Uparlam sie jednak, ze moje dzieci naucza sie plywac. Moze sie to wydawac dziwne w przypadku kogos, kto mieszka na pustyni, ale jest to tylko pozornie fanaberia hiperambitnej mamusi.
W naszym miescie kazdego roku tonie kilkoro dzieci. W mojej dzielnicy prawie kazdy dom lub  kompleks domow ma basen. My basenu nie mamy, bo jestesmy leniwi: basen to sporo pracy, o basen trzeba dbac, chlorowac, zakrywac, kiedy wieje, czyscic itp. Ale baseny sa przy domach wielu kolegow moich dzieci. Umiejetnosc plywania to, w pewnym sensie, ich polisa na zycie. Po dwoch latach nauki chlopcy radza sobie w wodzie calkiem niezle, choc jeszcze sporo musza sie nauczyc.
Dzisiejszy wieczor ze Starszym byl naprawde bardzo mily. Wyglupialismy sie, Starszy przeplywal mi miedzy nogami, pokazywal sztuczki. Chyba dobrze mu bylo tylko ze mna. Tak sobie mysle, ze dobrze jest lubic swoje dzieci i dobrze sie czuc w ich towarzystwie.

3 komentarze:

  1. Witaj, Ingrid! Długo Cię nie! Tak, dobrze jest LUBIĆ swoje dzieci...wtedy naprawdę milo jest z nimi być...i szkoda każdej osobnej chwili ...dzieci to czują i pamiętają do końca życia...sama miłość nie wystarczy...a wspólne zabawy w wodzie cudne...Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Uśmiałam się, kiedy wytłumaczyłaś, dlaczego tylko Ty chodzisz na basen z dziećmi - jakbym czytała o nas (i moim mężu;)) U nas (w Polsce), jak się domyślasz, problemem jest raczej dostęp do bezpiecznej i czystej wody, a nie jej nadmiar, ale ja też od dawna chodzę w dziećmi na basen, z podobną motywacją. I zgadzam się co do sedna - tak dobrze jest lubić swoje dzieci! Ostatnio mówi się głównie o tym, jakie ograniczające jest macierzyństwo, tymczasem ja kiedyś nawet nie przypuszczałam, że dzięki dzieciom znów założę narty/łyżwy, będę chodzić 2x w tygodniu na basen, nauczę się jeździć na rolkach, będę zjeżdzać na sankach... Gdyby nie dzieci, po prostu nie miałabym na to czasu - bo praca (a też pracuję naukowo - jak Twój mąż - więc doskonale wiesz, że można się kompletnie w tej pracy zatracić); kiedy są dzieci, ten czas po prostu trzeba znaleźć. Podobnie jak Ty lubię swoje dzieci, lubię spędzać z nimi czas, wiem, że one też to lubią i lubią być ze sobą nawzajem. I chyba jest to największe zaskoczenie i radość mojego "dorosłego" życia.
    Pozdrawiam Cie, rzadko komentuję, ale bardzo bardzo lubię czytać Twoje zapiski z dalekiego świata:)

    OdpowiedzUsuń