sobota, 30 kwietnia 2011

Kate

mieszka za rogiem
ma meza
dwoje dzieci
i psa
czesto sie smieje
jest madra i dobra
lubi ludzi
lubi mnie
i ja ja lubie
moge na nia zawsze liczyc
to moja przyjaciolka

cztery lata temu
kiedy Starszy byl juz z nami
a na Mlodszego czekalismy
bardzo chcialam cos zrobic
ale jeszcze bardziej sie balam
wyplakalam Kate
swoje pragnienia i swoje leki
a ona wysluchawszy powiedziala mi:
jestes mama, ale nie mozesz zatrzymywac swojego zycia
nie zatrzymuj sie
jesli chcesz cos zrobic, to zrob to: zyj

ciagle o tym pamietam
i staram sie, bardzo sie staram

piątek, 29 kwietnia 2011

przedszkolaki tancza (i nie tylko)

ludzilam sie, ze wieczorem, po calym dniu wypelnionym wizyta u dentysty, przedszkolem, nauka plywania i czytaniem ksiazeczek w bibliotece Starszy z Mlodszym nie beda juz mogli ruszyc ani reka, ani noga
ze zostaniemy sobie spokojnie w domu...
ze juz nie wsiade po raz setny tego dnia do samochodu, zeby kogos odwozic lub przywozic robiac kolejne dziesiatki mil...
- hmm, chlopaki moze zostaniemy w domu? - rzucam wiec niezobowiazujaco
Starszy spojrzal na mnie przeciagle z wyrazna dezaprobata
- zapomnialas?! przeciez dzisiaj w przedszkolu jest imprezka!
- no tak, ale robilismy tyle rzeczy, wiec pomyslalam sobie, ze moze juz nie macie sily - kontynuuje i staram sie brzmiec przekonujaco
- pojedzmy, mamo; mamy sile, mamy duuuuzo sily - piszczy blagalnie Mlodszy
ok mysle sobie, skoro macie sile, to jedzmy
no i pojechalismy sie bawic



                                             
najpierw wykonalismy urzadzonka do robienia halasu


potem byly lody

po lodach, w innej sali, pani grala na flecie, a druga pani czytala ksiazeczke szybko wyszlismy, bo Mlodszy wstal i glosno (na szczescie po polsku) zakomunikowal, ze ta muzyka mu sie nie podoba, a obok jest fajnie, bo glosno graja; poszlismy wiec tam...


                                            
najpierw trzeba wybrac instrument


 a potem swietnie sie bawic



środa, 27 kwietnia 2011

mandat

niestety znowu dostalam mandat
wiozlam Starszego z Mlodszym z przedszkola do domu
bez pospiechu, spokojnie (poprzednio zaplacilam za spidowanie)
myslami bylam gdzies daleko
wyjatkowo nikt nikogo nie kopal, plul, szarpal na tylnim siedzeniu
warunki wiec idealne do oddawania sie wlasnym myslom...
no i z tego bujania sie gdzies tam
tu, na ziemi nie zauwazylam znaku STOP
moje przeoczenie spostrzegl natomiast bystry stroz porzadku
jechal za mna chwile, wlaczyl swiatla, musialam wiec zjechac na bok
- mamo, dlaczego sie zatrzymujesz?- zapytal Starszy
- bo jedzie za mna szeryf...
- a co zrobilas zle?
- nie zatrzymalam sie
- i znowu dostaniesz mandat? - zacwierkal Mlodszy
- yhm, tak mysle - westchnelam ciezko otwierajac jednoczesnie okno, bo ten, o ktorym rozmawialismy wlasnie podszedl do mojego samochodu
- czy wie pani, dlaczego pania zatrzymalem? - zapytal mnie z uprzejmym usmiechem
- bo sie nie zatrzymalam, no ale przeciez zwolnilam i nic nie jechalo...
- ten znak mowi, ze ma sie pani zatrzymac, a nie zwolnic - napomnial mnie i wreczyl swistek bedacy mandatem - zycze pani, zeby reszte dnia miala pani lepsza
przynajmniej wie, ze spotkanie z nim do milych nie nalezy pomyslalam sobie z gorycza

a najbardziej przygnebilo mnie to, ze rok temu w podobnych okolicznosciach w tym samym miejscu dostalam mandat za to samo

poniedziałek, 25 kwietnia 2011

rodzinne klimaty

poranek
Mlodszy i Starszy wstali koszmarnie wczesnie
ja z nimi, niestety
powloklam sie pod prysznic
i nagle slysze wycie Meza:
- co robisz?! co robisz?! czy ty sie czasem zastanawisz nad tym co robisz?!
Mlodszy pochlipuje zalosnie:
- buuuuuuuuu, zniszczyles moj namiot! buuuuuuuuu
wychodze z lazienki, Mlodszy zawodzi, Maz miota sie w szale po domu
- a ty nic nie widzisz, nie reagujesz! - to do mnie
faktycznie nie widze, rano wogole slabo widze, a pod prysznicem z szamponiasta piana na oczach widze jeszcze slabiej...
wytezajac wzrok i z uwaga rozgladajac sie dookola szukam sladu uczynionych szkod
wypytuje Mlodszego o przedmiot sporu
- buuuu... tata mi zepsul namiot, hlip..przynioslem sobie gwozdzie z podworka buuu... zabral mi je i nie mam... smark...a my z Kajtkiem na kamping jedziemy buuu...
- tak, zardzewialymi gwozdziami narzute do podlogi przybijal!!! a ty nie reagujesz!!!
jak mam reagowac pod prysznicem, z piana na oczach, o niczym nie wiedziawszy, mysle sobie, ale taktownie milcze i pozwalam Mezowi dalej sie buldozyc
- wszystko w tym domu juz jest zniszczone, wszystko rozpierdola w drobny mak - kontynuuje wiec Maz zawziecie

mhmm...
jak dobrze, ze tu gdzie mieszkam Wielka Noc trwa tylko jeden dzien
dzieci sa juz szczesliwie w swojej placowce
Maz uspokaja skolatane nerwy oddajac sie z pasja swoim badaniom na uczelni

niedziela, 24 kwietnia 2011

***

bez


najwiekszym wydarzeniem
w zyciu czlowieka
sa narodziny i smierc
Boga

ojcze Ojcze nasz
czemu
jak zly ojciec
noca

bez znaku bez sladu
bez slowa

czemus mnie opuscil
czemu ja opuscilem
Ciebie

zycie bez boga jest mozliwe
zycie bez boga jest niemozliwe

przeciez jako dziecko karmilem sie
Toba
jadlem cialo
pilem krew

moze opusciles mnie
kiedy probowalem otworzyc
ramiona
objac zycie

lekkomyslny
rozwarlem ramiona
i wypuscilem Ciebie

a moze uciekles
nie mogac sluchac
mojego smiechu

Ty sie nie smiejesz

a moze pokarales mnie
malego ciemnego za upor
za pyche
za to
ze probowalem stworzyc
nowego czlowieka
nowy jezyk

opusciles mnie bez szumu
skrzydel bez blyskawic
jak polna myszka
jak woda co wsiakla w piach
zajety roztargniony
nie zauwazylem twojej ucieczki
twojej nieobecnosci
w moim zyciu

zycie bez boga jest mozliwe
zycie bez boga jest niemozliwe

Tadeusz Rozewicz z tomu Plaskorzezba


***

wieczor
za oknem pachnie jasmin
niby jest dobrze
jest lepiej
wiec dlaczego
czasem tesknie
dlaczego?

zaczynam

Niedziela Wielkanocna
chyba dobry moment na poczatek
***
Starszy, po cichutku, na malutkich lapkach, zakradl sie dzisiaj do mnie wczesnym porankiem i wyszeptal:
byl, mamusiu, byl, przyszedl Zajaczek Wielkanocny
potem wstal Mlodszy i juz nic nie bylo cicho,
bo Mlodszy jak cos robi, to wklada w to calego siebie, cala energie, radosc lub rozpacz
zalezy, czym aktualnie dysponuje
dzisiaj dysponowal entuzjazmem polaczonym z euforyczna radoscia

potem szukalismy jajek na podworku
przy sniadaniu stoczylam ze Starszym bitwe
rozowe wygralo

po sniadaniu pojechalismy do kosciola
tzn. chlopcy + ja
(Maz jest zdeklarowanym i konsekwentnym ateista
od czasu chrztu Mlodszego, jego noga nie postala w kosciele)
jak na ich mozliwosci, zachowywali sie przyzwoicie
czesto odnosze wrazenie,
ze cudze dzieci zachowuja sie o niebo lepiej niz moje
i troche mnie to frustruje

Niedziela Wielkanocna trwa
dzieci z Mezem bawia sie na dworze
ja odpoczywam, jest leniwie i beztrosko
upal 30C
jutro moze pojdziemy poplywac