Maz za oceanem.
Dzieci spia.
Dom wypucowany lsni i pachnie.
Slucham plyty Patricii Kaas Ce sera nous, sacze limoncello.
Wspomnienia naplywaja falami.
Nienazwane wzruszenia, czesc mojego zycia, czesc mnie.
Chce pamietac to, co bylo dobre.
Zapomniec zle.
Witaj, Ingrid! Dwukrotnie usiłowałam dodac kom. do poprzedniego wpisu i mi go "wywaliło", więc dzis jeszcze raz dodam, ze bardzo podoba mi sie opinia Twego Męża o poziomie umysłowości Amerykanów:))) Och, polubiłam Go za te słowa:))) Masz blogi spokój w domu... czy za oceanem- znaczy w Europie? A moze jeszcze jakies zdjęcia z waszej pięknej wyprawy? Pozdrawiam cieplo!
OdpowiedzUsuńMaz jest w Niemczech. W domu spokoj.
OdpowiedzUsuńOpinie o stanie umyslowym roznych osob Maz niestety wyraza dobitnie czego ja z kolei nie lubie. Szczegolnie kiedy odbywa sie to w obecnosci dzieci.
Kiedys zatrzymalam sie przed przejsciem dla pieszych, zeby pozwolic przejsc jakiej kobicie na druga strone ulicy. Pani statecznym krokiem zmierzala na druga strone jezdni. Nagle z tylniego siedzenia dobiegl mnie glosik Starszego "no pospiesz sie ty glupia babo". Niestety sa to slowa Meza.
Fotki z Monterey beda, tylko zarobiona jestem.
:))) no wiem, ze Ty jesteś bardzo taktowna i zrównoważona!To jak to znosisz na co dzień? Dzieci-nie, nie powinny tego słyszeć... oj,życie, życie...Niech wrócą najpiękniejsze wspomnienia!
OdpowiedzUsuńBasiu, bardzo chcialabym byc taktowna i zrownowazona :). Nawrzeszczenie na czterolatka w zwiazku z wbijaniem gwozdzia w podsufitke samochodu nie swiadczy o rownowadze, oj nie.
OdpowiedzUsuńChcialabym potrafic wyjsc, ochlonac i wrocic, zeby spokojnie wyjasnic sprawe. Naprawde duzo jeszcze przede mna :).
Jak znosze mezowskie przeklenstwa, snucie sie w gaciach po domu, rzucanie ubran, bekanie przy jedzeniu, wylizywanie talerza i wiele innych?
Ciagle sie ucze.
On tez musi znosic rozne moje przywary.
Och, Ingrid! gdyby Cię czasem nie poniosło, to byłabyś aniołem:)), a na szczęście jesteś kobietą!Wszyscy mamy przywary, dopóki nas tylko czasem drażnią, to O.K. Ja się uśmiecham, gdy CODZIENNIE ,schodząc rano na dół,znajduje na oparciu fotela skarpetki męża..automatycznie wrzucam do kosza w pralni i włączam ekspres.Zdałam sobie sprawę z tego, ze to drobiazg, widocznie nie do naprawienia,,,i cieszymy się sobą, takimi, jakimi jesteśmy.Zostaliśmy już sami w domu,na co dzień mamy tylko siebie i lubimy byc ze sobą, choć kazdy ma inne pasje> Przesyłam serdeczne uściski!(Ach zapomnialabym dodać-Chlopcy sa uroczy-zdjęcie na moście-super-trzech Twoich facetów.Z rozrzewnieniem czytałam o trudzie pierwszych zadań domowych.)
OdpowiedzUsuń