piątek, 16 września 2011

wspomnienia



Maz za oceanem.
Dzieci spia.
Dom wypucowany lsni i pachnie.
Slucham plyty Patricii Kaas Ce sera nous, sacze limoncello.
Wspomnienia naplywaja falami.
Nienazwane wzruszenia, czesc mojego zycia, czesc mnie.
Chce pamietac to, co bylo dobre.
Zapomniec zle.

5 komentarzy:

  1. Witaj, Ingrid! Dwukrotnie usiłowałam dodac kom. do poprzedniego wpisu i mi go "wywaliło", więc dzis jeszcze raz dodam, ze bardzo podoba mi sie opinia Twego Męża o poziomie umysłowości Amerykanów:))) Och, polubiłam Go za te słowa:))) Masz blogi spokój w domu... czy za oceanem- znaczy w Europie? A moze jeszcze jakies zdjęcia z waszej pięknej wyprawy? Pozdrawiam cieplo!

    OdpowiedzUsuń
  2. Maz jest w Niemczech. W domu spokoj.
    Opinie o stanie umyslowym roznych osob Maz niestety wyraza dobitnie czego ja z kolei nie lubie. Szczegolnie kiedy odbywa sie to w obecnosci dzieci.
    Kiedys zatrzymalam sie przed przejsciem dla pieszych, zeby pozwolic przejsc jakiej kobicie na druga strone ulicy. Pani statecznym krokiem zmierzala na druga strone jezdni. Nagle z tylniego siedzenia dobiegl mnie glosik Starszego "no pospiesz sie ty glupia babo". Niestety sa to slowa Meza.
    Fotki z Monterey beda, tylko zarobiona jestem.

    OdpowiedzUsuń
  3. :))) no wiem, ze Ty jesteś bardzo taktowna i zrównoważona!To jak to znosisz na co dzień? Dzieci-nie, nie powinny tego słyszeć... oj,życie, życie...Niech wrócą najpiękniejsze wspomnienia!

    OdpowiedzUsuń
  4. Basiu, bardzo chcialabym byc taktowna i zrownowazona :). Nawrzeszczenie na czterolatka w zwiazku z wbijaniem gwozdzia w podsufitke samochodu nie swiadczy o rownowadze, oj nie.
    Chcialabym potrafic wyjsc, ochlonac i wrocic, zeby spokojnie wyjasnic sprawe. Naprawde duzo jeszcze przede mna :).
    Jak znosze mezowskie przeklenstwa, snucie sie w gaciach po domu, rzucanie ubran, bekanie przy jedzeniu, wylizywanie talerza i wiele innych?
    Ciagle sie ucze.
    On tez musi znosic rozne moje przywary.

    OdpowiedzUsuń
  5. Och, Ingrid! gdyby Cię czasem nie poniosło, to byłabyś aniołem:)), a na szczęście jesteś kobietą!Wszyscy mamy przywary, dopóki nas tylko czasem drażnią, to O.K. Ja się uśmiecham, gdy CODZIENNIE ,schodząc rano na dół,znajduje na oparciu fotela skarpetki męża..automatycznie wrzucam do kosza w pralni i włączam ekspres.Zdałam sobie sprawę z tego, ze to drobiazg, widocznie nie do naprawienia,,,i cieszymy się sobą, takimi, jakimi jesteśmy.Zostaliśmy już sami w domu,na co dzień mamy tylko siebie i lubimy byc ze sobą, choć kazdy ma inne pasje> Przesyłam serdeczne uściski!(Ach zapomnialabym dodać-Chlopcy sa uroczy-zdjęcie na moście-super-trzech Twoich facetów.Z rozrzewnieniem czytałam o trudzie pierwszych zadań domowych.)

    OdpowiedzUsuń