środa, 21 września 2011

zaczynam popadac w kompleksy

Bylo tak.
Stalam pod drzwiami klasy w przedszkolu i razem z innymi matkami czekalam na dziecko, w tym konkretnym przypadku: na Mlodszego. Traf, los, pech czy cos chcialo, ze stalam obok zgrabnej, szczuplej, wysportowanej, na oko trzydziestolatki z przepieknymi, gestymi, dlugimi czarnymi wlosami. Zjawiskowa ta kobieta prowadzila konwersacje z dyrektorka przedszkola. Z wymiany zdan dowiedzialam sie co nastepuje:
- w ubiegla sobote bogini wyprawiala urodziny swojemu czterolatkowi;
- zaprosila na party 40scioro (!!!) 3,4,5latkow;
- sama udekorowala dom oraz 4.000m posiadlosci ziemskich wokol domu;
- na pytanie czy dobrze sie bawila, ze zbolala mina powiedziala, ze z ulga odetchnela, gdy 40scioro dzieci wraz ze swoim 40sciorgiem rodzicow zniknelo z jej rezydencji;
- dyrektorka, pragnac przelicytowac bostwo, powiedziala, ze na party urodzinowym jej 13stoletniej corki bylo 60cioro 13stolatkow...rowniez w domu.
Stalam z rozdziawiona geba i nie moglam uwierzyc, ze slysze, to co slysze.
Za 10 dni Mlodszy bedzie swietowal swoje 4te urodziny. Z 20sciorga dzieci w klasie wynegocjowalam zaproszenie chlopcow, czyli 10ro dzieci. Dodatkowo zaprosilismy 2 przyjaciol Mlodszego z ubieglorocznej klasy i dzieci mojej przyjaciolki Kate. Nie wiem ile osob przyjdzie. Na razie potwierdzilo obecnosc troje. Nie wyobrazam sobie w moim domu wiecej niz 15oro dzieci. Nie chodzi tylko o wielkosc domu, wszak podworze mamy ogromne. Trzeba sie przeciez jeszcze jakos tymi dziecmi zajac oraz z dziecmi przychodza tez rodzice...Ponadto wraz z iloscia gosci rosna tez koszty calego przedsiewziecia.
Czuje, ze powoli zaczynam sie w tym wszystkim gubic. Zdecydowanie nie nadaje sie na amerykanska matke.
Mezowi nic nie mowie. Tyral caly dzien i wrocil wykonczony, bo odrabial zalegle wyklady. Relaksuje sie teraz ogladajac ktoregostam Jamesa Bonda.

5 komentarzy:

  1. Na amerykańska matke , to i ja sie nie nadawałabym!Co prawda i u nas pojawila sie moda na takie wielkie imprezy, wraz z pojawieniem sie dużych domów u młodych rodzin, no i wiekszej kasy...bo zatrudniane do roli animatorek panie, kasuje niemało * no, nie dziwię się , bo opanowac czeredę rozbawionych maluchów, to nie byle co)Ja jednak uwazam, ze to upowszechnia model luźnych znajomosci, a nie przyjaźni..Ja tam wolałam zaprosić 3-4 najlepsze kolezanki, bo przyjaciółka była jedna, moja córka podobnie. I te przyjaxni e przetrwały lata cale, a po luźnych znajomościach nie zostanie sladu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Basiu dlatego wlasnie zapraszamy chlopcow, bo Mlodszy tylko z nimi sie bawi;
    poza tym ja tez sie chce z tymi dziecmi pobawic; z 40stka nie widze szans, z 5-8 jestem w stanie;
    nie widze tez powodow, zeby wydawac krocie na urodziny podczas gdy w poludniowej czesci miasta mieszkaja ludzie, ktorym nie starcza na jedzenie i ktorych dzieci nigdy nie wyjechaly z Tucson, zeby cos zobaczyc

    OdpowiedzUsuń
  3. Nawet nie probuj stac sie kims, kim nie chcesz byc!
    Na urodziny do mojego synka (9 lat) przychodzi okolo 9 kolegow. Zawsze sprawdza sie i daje duzo uciechy dzieciom szukanie skarbow. Robimy to na duzej przestrzeni 2-3 godziny, zeby chlopakow zmeczyc. Trase znaczymy cukierkami, co jakis czas pojawia sie wskazowka, gdzie szukac dalej. Skarb na koncu okazuje sie byc w ... ogrodzie. Pod koniec imprezy pieczenie kielbasek i mashmellows nad ogniskiem. Bawimy sie wszyscy swietnie! Pozdrawiam KASIA

    OdpowiedzUsuń
  4. O matko (tu robię wielkie oczy)taaaakie przyjęcie. Ja zdecydowanie też się nie nadaję na amerykańską matkę. Ale w tym roku wyraziłam chęć wolontariatuw szkole moich dzieci. Pozdrowienia z Dzikiego Zachodu (WA)

    OdpowiedzUsuń
  5. bede robic to samo w szkole u Starszego :)
    ten pomysl na zaangazowanie rodzicow bardzo mi sie podoba

    OdpowiedzUsuń