niedziela, 28 sierpnia 2011

szkola dzieci i moje ksiazki

When I'm a building in the block room,
Please don't say, "I'm just playing"
For, you see, I'm learning as I play
About balance and shapes.

When I'm getting all dressed up,
Setting the table, caring for the babies,
Don't get the idea I'm "just playing."
I may be a mother or a father someday.


When you see me up to my elbows in paint,
Or standing at an easel, or molding and shaping clay,
Please don't let me hear you say, "He's just playing"
For you see, I'm learning as I play.
I'm expressing myself and being creative.
I may be an artist or an inventor someday.


When you see me sitting in a chair
"Reading" to an imaginary audience,
Please don't laugh and think I'm, "just playing"
For, you see, I'm learning as I play.
I may be a teacher someday.

When you see me combing the bushes for bugs,
Or packing my pockets with choice things I find,
Don't pass it off as "just playing."
For, you see, I'm learning as I play.
I may be a scientist someday.


When you see me engrossed in a puzzle,
Or "plaything" at my school,
Please don't feel the time is wasted in "play"
For, you see, I'm learning as I play.
I'm learning to solve problems and concentrate.
I may be in business someday.


When you see me cooking or tasting foods,
Please don't think that because I enjoy it, it is just "play"
For, you see, I'm learning as I play.
I'm learning how my body works.
I may be a doctor, nurse, or athlete someday.


When you ask me what I've done at school today,
And I say "I played,"
Please don't misunderstand me.
For, you see, I'm learning as I play.
I'm learning to be successful in work.
I'm preparing for tomorrow.
Today, I'm a child and my work is play.


Anita Wadley Just playing

***

Mamy juz za soba pierwszy tydzien szkoly Starszego i przedszkola Mlodszego. Podsluchalam taka oto konwersacje:
- Kajtusiu, ty jestes krocej w szkole niz ja w przedszkolu. Zawsze przychodzisz z mama mnie odebrac. No bo widzisz ja mam bardzo duzo zadan w tym roku do zrobienia. I lunch jem w przedszkolu, a ty w szkole nie... - zagail Mlodszy.
- A ja jestem z mama wiecej czasu sam w domu! bez ciebie! - odparowal Starszy radosnie.

Wyglada na to, ze wszyscy sa zadowoleni, a zadowolenie to podstawa harmonijnego, bezkonflitowego wspolzycia w rodzinie.
Marzeniem Mlodszego bylo nosic torbe z lunchem do przedszkola Nosi, zjada i wyglada na to, ze jest szczesliwy. Starszy dwa poprzednie lata spedzal piec dni w tygodniu od 9:00 do 3:00 w przedszkolu, po to, zeby szkole zaczac z plynnym angielskim. Cel zostal osiagniety, Starszy mowi plynnie po angielsku nie tylko z amerykanskim akcentem, ale jak zauwazyl nasz przyjaciel Chris, z akcentem kalifornijskim (poludniowo zachodnim). Nie moge tego zweryfikowac, bo nie odrozniam akcentu z Nowego Jorku od akcentu z Los Angeles. Poprostu tego nie slysze.
W tym roku Starszy spedza wiec w szkole tylko 3 godziny, od 8:00 do 11:00. To ostatni taki rok. Od pierwszej klasy nie ma juz wyboru, wszystkie dzieci maja zajecia od 8:00 do 3:00. Widze, ze bardzo sie cieszy z tego czasu, ktory spedzamy razem, bez Mlodszego. W ciagu ostatniego tygodnia odebralam wiele slodkich buziaczkow i "kocham cie mamusiu", co znaczy mniej wiecej: dziekuje ci, strasznie ci dziekuje, ze nie musze byc w szkole do 3:00. Bo Starszy do szkoly podchodzi z wielkim dystansem. Nie zeby robil jakies sceny, plakal, opieral sie. Nic z tych rzeczy. Do szkoly idziemy sobie spokojne, wymieniamy rozne poranne uwagi na tematy ogolne, spokojnie sie zegnamy buziakami i usciskami na placu zabaw dla zerowkowiczow, machamy do siebie, Starszy upewnia sie, ze dzisiaj tez go odbiore wczesnie i znika. Starszy nie wykazuje tylko cienia entuzjazmu dla szkoly.
Z innych milych wiesci, bo poczatek roku szkolnego uwazam za wiadomosc dla siebie radosna, dotarla wreszcie wielka paka z zamowionymi szesc tygodni temu w pewnej polskiej ksiegarni internetowej ksiazkami. Jestem wlasnie w trakcie trzeciej czesci Millennium Stiega Larssona i bardzo mi smutno, ze to juz koniec, wiecej nie bedzie. A na polce lezy i mruga do mnie zachecajaco kilka tomow Andrea Camilleri. Bardzo lubie tego autora za jezyk, erudycje,  niezwykla trafnosc z jaka oddaje atmosfere sycylijskiego miasteczka i cudownie realistyczne opisy potraw, ktore pochlania komisarz Montalbano. Bo Sycylie bardzo lubie, zeby nie powiedziec kocham.
Niestety nadal jest koszmarnie goraco, do 38C. Do tego wilgotno, bo to pora monsunow. Caly czas powtarzam sobie: oby do konca wrzesnia/poczatku pazdziernika i bedzie normalnie przez kolejne 8 miesiecy, czyli miedzy 18C a 24C.
Jutro po szkole zabieram Starszego do kina na Smurfy. To bedzie niespodzianka, mam nadzieje, ze udana.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz