niedziela, 16 października 2011

kryzys

Bylismy dzisiaj na Disney On Ice Toy Story 3.
To jedyny jasny punkt dzisiejszego dnia.
Przechodze jakis kryzys.
Macierzynstwa?
Rodzicielstwa?
Czlowieczenstwa?
Nie wiem.
Ogarnia mnie przygnebiajace poczucie, ze sobie nie radze.
Ze soba, z Mezem, z dziecmi, z zyciem.
Musze isc spac.
Kiedy sie obudze wstanie nowy dzien.
Rano swiat wyglada zdecydowanie pogodniej.
Lubie radosny optymizm poranka.
Ide wiec spac z nadzieja, ze jutrzejszy dzien przezyje lepiej niz dzisiejszy.

7 komentarzy:

  1. Ingrid, kryzysy wpisane są w nasze życie...więc i ten minie!każdy sobie jakiś sposób na to musi wypracować.Może jesteś po prostu zmęczona, zestresowana.wizyta szeryfa tez chyba nie zrelaksowała nikogo.Ja starym babskim sposobem ruszałam sobie na zakupy i wracałam z nowym zapachem, ciuchem czymś tam jeszcze.(ale pracując -mam ABSOLUTNĄ niezależność finansową).miałam tez cudowna Mamę, która zabierała do siebie nasze dziecko na tydzień, czasem dłużej,to tez działa jak najlepsze SPA...OCH, Ingrid, chłopcy urosną, zacznie się nowa epoka, a Ty musisz się w niej odnaleźć...szkoda, ze jesteś tak daleko!uściski!

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie tez sie to zdarza, pytam sie jaki w tym wszystkim sens, po co? odpowiedzi na pytanie w dalszym ciagu nie znam ale stan zdolowania i przygnebienia przechodzi, znow czuje sie lepiej, jasniej od srodka. Warto moze dotrzec do zrodla takich stanow. Postawienie planu przed soba do ktorego sie dorzy, nawet jezeli ma to zajac, rok, 5 lat, cale zycie. Warto sobie cos planowac, do czegos darzyc. Mi to pomaga wiec polecam. Znalezienie pracy i posiadanie wlasnych zasobow finansowych! Nie moge sie doczekac. Iza

    OdpowiedzUsuń
  3. Basiu dziekuje za slowa otuchy, bardzo. Moim problemem jest wlasnie to, ze jestem daleko. W Polsce wskoczylabym do przyjaciolki, przesiedzialybysmy pol nocy nad winkiem, pogadalybsmy sobie, posmialy sie i nastepnego dnia czulabym sie duzo lepiej. Tutaj wszelkie znajomosci sa dosc powierzchowne.
    Iza mam poczucie, ze czas przecieke mi miedzy palcami, ze nie robie nic konkretnego, ze z niczym nie nadazam, ze ciagle mam gdzies zaleglosci. Myslalam, ze dzieci w szkole oznaczaja wiecej czasu dla mnie. Jakzesz sie mylilam...Te wszystkie projekty, wolontariat, czytanie, zadania domowe. Jestem ciagle zajeta tylko inaczej niz kiedys. Najczesciej sie ciesze tym, ze moge byc ze swoimi dziecmi i patrzec jak rosna, objasniac im swiat. Czasem jednak mam takie doly jak ten opisany powyzej.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ingrid! Ufff, wpadamy w te nasze doły, ale przecież się z nich wygrzebiemy...wszystko da się naprawić, byleby być zdrowym.Jestem o tym przekonana coraz mocniej, ze właściwie , poza zdrowiem- to reszta..mały pikuś...A jakbys kiedyś miała ochotę sobie ponarzekać po cichutku, to pisz basiac4@poczta.onet.pl a jak powtarza Li-" wszystko mija, nawet najdłuższa żmija" Usciski

    OdpowiedzUsuń
  5. rozumie, doskonale cie rozumie, niestety... moja rzeczywistosc jest bardzo do twojej podobna. tez jestem daleko, dzieci sa male, jestem w domu. Studia przyzwyczajaja nas do samodzielnosci, do podejmowania decyzji tylko za siebie i dla siebie. Nauczylysmy sie ze potrzebujemy wysilku umyslowego na kazdy prawie dzien i wtedy mialysmy poczucie ze zycie sie toczy, do przodu, ze cos osiagamy, gdzies zmierzamy, mamy swoja czastke swiata nad ktora jako tako panujemy. Siedzenie w domu, nic przeciez z siedzeniem tak naprawde wspolnego nie ma ale odbiera nam to poczucie samodzielnosci. Myslenie o zakupach i o tym co na obiad nie da sie przeciez porownac z rozwiazywaniem problemow o naturze intelektualnej. No i niestety najczesciej takie matki ktore sa w domu, z dziecmi, o te dzieci dbaja, sa zaabsorbowane tym co w szkole i na podworku, takie matki sa niedoceniane. Zarzuca sie nam ciagle ze nic nie robimy, nie wspomne juz o tym ze nasze powolanie nie przynosi korzysci materialnych i wrecz powoduje poczucie calkowitego uzaleznienia od drugiego czlowieka, czlowieka z ktorym na dodatek roznie czujemy sie zwiazane. stad poczucie ze nie zyje sie swojego zycia ale ze wykonuje sie jakas role. Pytamy sie jak to jest mozliwe, skad sie tutaj wzielam, dlaczego ja? Ja sobie wtedy zawsze mowie ze tak przeciesz zawsze nie bedzie, ze trzeba korzystac dopoki dzieci sa male i mozna z nimi czas spedzic, ze moj czas jeszcze nadejdzie bo ja tego chce. Wierze w to i sie nie poddaje.
    Czasami trzeba spasc na samo dno zeby sie odbic:)
    Trzymaj sie,
    iza

    OdpowiedzUsuń
  6. Basiu, bardzo Ci dziekuje, naprawde z calego serca. Czesto dziekuje Bogu za to ze jestem zdrowa i moge byc dla swojej rodziny. Tak naprawde to jest najwazniejsze.
    Iza, wiem, zyjemy podobne zycia :).

    OdpowiedzUsuń
  7. jak ja cię rozumiem, też się tak chwilami czuję i też brakuje mi wina z przyjaciółką

    OdpowiedzUsuń